Na takie mecze się czeka, dla takich meczów kibicuje się regularnie swojemu klubowi, takie mecze chce się grać, takie mecze jawią się jako święto. Ekstraklasa przywitała piłkarzy Dawida Szwargi chlebem i solą, udało im się dotychczas wyszarpać jeden punkt w dwóch spotkaniach. Kluczowa dla regularnego zgarniania zdobyczy boiskowej jest dla gdynian konsekwentna praca u podstaw. Ale jeśli nawet żółto-niebiescy mają być w tej kampanii Kopciuszkiem, to dzisiaj przyszedł czas na jego bal. Po drugiej stronie murawy stanie ekipa Edwarda Iordanescu, która pomiędzy potyczkami z Banikiem Ostrawa a podjęciem AEK-u Larnaka w eliminacjach Ligi Europy musi znaleźć czas na szukanie punktów na krajowym podwórku. Tymczasem podopieczni Szwargi są głodni, podopieczni Szwargi chcą sprawić niespodziankę, podopieczni Szwargi zamierzają rozgościć się na salonach i udowodnić piłkarskiej Polsce, że trzeba się z nimi liczyć. Poloneza czas zacząć. W niedzielę o 20:15 na Stadionie Wojska Polskiego Arka gra z Legią Warszawa.
Przy Łazienkowskiej w przerwie między sezonami atmosfera była gorąca, choć wywołana przez bierność władz. Kibice Legii ogłosili bojkot meczów na własnym boisku do odwołania wskutek braku transferów i pomysłu na rozwój klubu. I rzeczywiście, wydawało się, że popularni ,,Wojskowi” w rozpoczętych niedawno rozgrywkach będą pełnić rolę statysty wyścigu o mistrzostwo. Aspiracje kibiców w Warszawie zawsze wymagają gry o pierwsze miejsce, ale poza takim apetytem w stolicy nie dysponowano szeregiem argumentów. Pojawił się co prawda nowy trener, Goncalo Feio został zastąpiony przez byłego selekcjonera reprezentacji Rumunii Edwarda Iordanescu, ale na rynku transferowym przedłużała się cisza. Z Łazienkowskiej odeszli Vladan Kovacević, Maximilian Oyedele, Luquinhas czy Tomas Pekhart, kibice z lornetkami skierowanymi na korytarze klubowe wyczekiwali, aż zacznie się ruch, natomiast długo pozostawały im jedynie memy ze smutnym Pablo Escobarem z serialu ,,Narcos”. W końcu jednak Dariusz Mioduski zakasał rękawy i sprowadził do Warszawy 29-letniego słoweńskiego prawego obrońcę Petara Stojanovicia z Empoli, znanego polskiej publiczności 30-letniego lewego defensora Arkadiusza Recę ze Spezii oraz 23-letniego duńskiego napastnika Miletę Rajovicia z Watfordu, za którego Legia zapłaciła 3 mln euro. W międzyczasie drużyna udanie rozpoczęła nowy sezon, zdobywając Superpuchar Polski po ograniu w Poznaniu Lecha 2:1 i eliminując w I rundzie eliminacji Ligi Europy kazachskie FK Aktobe po dwóch zwycięstwach 1:0. To wszystko sprawiło, że kibicom CWKS-u znudziło się bojkotowanie i wrócili na trybuny. Cóż, gdyńscy kibice mogliby udzielać Legionistom korepetycji z bojkotów. Czy decyzja o zawieszeniu protestu była słuszna? Czas pokaże, ale na razie zespół pod wodzą Iordanescu pozostaje niepokonany – warszawianie w swoim pierwszym meczu w Ekstraklasie wygrali z Koroną w Kielcach 2:0, a na arenie europejskiej wyeliminowali czeski Banik Ostrawa (2:2 na wyjeździe i 2:1 u siebie). W kolejnej rundzie ,,Wojskowi” zmierzą się z cypryjskim AEK-iem Larnaka – pierwsza potyczka w tej fazie zaplanowana jest już na najbliższy czwartek. Pomiędzy pucharowymi przygodami Legii przyjdzie jednak w niedzielny wieczór podjąć Arkę i nasuwa się pytanie, czy warszawianie nie będą mieli problemów z koncentracją. W bramce gospodarzy niedzielnej rywalizacji stanie Kacper Tobiasz. Podstawowy kwartet w bloku obronnym drużyny ze stolicy tworzą Paweł Wszołek, Steve Kapuadi, Jan Ziółkowski i Ruben Vinagre, ale nie można wykluczyć, że w konfrontacji z Arką Iordanescu pozwoli odpocząć któremuś ze stoperów i da szansę występu Radonanowi Pankovowi czy Arturowi Jędrzejczykowi (o ile ten nie będzie akurat zajmował się wnukami). Fundamentalną ,,szóstką” Legii jest Rafał Augustyniak, ale w Kielcach zluzował go w tej roli Marco Burch. Wyżej środek pola będą obsługiwać Juergen Elitim i Bartosz Kapustka – chyba, że któryś z nich będzie potrzebował odpoczynku przed Larnaką, wówczas do składu wskoczy Claude Goncalves. W ataku rumuński szkoleniowiec w pucharach stawia na Wahana Biczachczjana i Ryoyę Morishitę zainstalowanych za plecami Jeana-Pierre’a Nsame, jednak w Kielcach w wyjściowej jedenastce pojawił się Migouel Alfarela i odpłacił się pięknym golem, więc nie można wykluczyć, że Francuz otrzyma kolejną szansę. U nowego trenera ,,Wojskowych” Marc Gual czy Ilja Szkurin, a więc główne wiatrówki strzelby Legii z poprzednich rozgrywek na razie przegrywają rywalizację z silnym Nsame. I to właśnie na rosłego Kameruńczyka muszą zwrócić uwagę obrońcy Dawida Szwargi. Trzeba też zneutralizować warszawski środek pola, odciąć skrzydłowych od szybkiej wymiany piłki na wysokości pola karnego, przeszkadzać gospodarzom w rozgrywaniu futbolówki na połowie żółto-niebieskich i bardzo uważać przy stałych fragmentach gry. Legia na początku sezonu jawi się jako drużyna bardzo dobrze zorganizowana i zbilansowana, która swoją intensywnością i jakością potrafi wypracować sobie kontrolę nad meczem, narzucić tempo i długo trzymać piłkę przy nodze. Tyle, że jeszcze nie grała z zespołem tak mocno zniuansowanym w defensywie i zorganizowanym we własnym bloku obronnym, jak Arka Szwargi. Czy trafi kosa na kamień?
By doprowadzić do pierwszej porażki Legii pod skrzydłami Iordanescu, Arkowcy muszą jeszcze podnieść swój poziom konsekwencji pod własną bramką oraz rozszerzyć wachlarz rozwiązań ofensywnych. W starciach z Motorem i Radomiakiem gdynianie pokazali, że dobrze czują murawę, potrafią się zorganizować na swojej połowie i zaprezentować pomysł na spotkanie czy pragmatyzm w dążeniu do realizacji założeń taktycznych. Tyle, że brakuje im póki co odrobiny brawury, ułańskiej fantazji i pierwiastka ryzyka, który dałby wartość ekstra. Kluczem do dobrego wyniku przy Łazienkowskiej będzie zachowanie czystego konta, ale takie zorientowanie nie może pozbawić podopiecznych Szwargi dynamiki w fazach przejściowych z obrony do ataku, zbieraniu drugich piłek i przyspieszaniu gry w trzeciej tercji. To wszystko musi zatrybić, by żółto-niebiescy wracali ze stolicy z trzema punktami po raz drugi w historii – pierwszy miał miejsce w sierpniu 2016 r., gdy Arka występowała w Ekstraklasie w charakterze beniaminka po pięciu latach rozłąki z najwyższą klasą rozgrywkową. Brzmi znajomo? To dodajmy jeszcze, że w konfrontacji wygranej 3:1 po golu Marcusa da Silvy i dwóch bramkach Adama Marciniaka gdynianie dwa razy pakowali futbolówkę do siatki Arkadiusza Malarza po stałych fragmentach gry – a przecież obecna Arka także koncentruje się w dużej mierze na wykorzystywaniu pod bramką przeciwnika dograń ze stojącej piłki. Wierzymy, że historia lubi się powtarzać. Do tego warto przypomnieć, że Stadion Wojska Polskiego jest areną, na której Arkowcy dwukrotnie sięgnęli po Superpuchar Polski po odprawieniu Legionistów. Czas przeprowadzić kolejny najazd na stolicę i wrócić z niej z pieśnią zwycięstwa na ustach.
W piątek obchodziliśmy 81. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Składamy głęboki hołd wszystkim bohaterom tego wielkiego zrywu niepodległościowego, którzy ofiarowali swoje życie, zdrowie, siły i młodość za wolność naszego narodu. Jednym z nich był poeta pokolenia Kolumbów Krzysztof Kamil Baczyński, którego rocznicę śmierci z rąk niemieckiego snajpera będziemy wspominać w poniedziałek. Warto przy tej okazji (ale przede wszystkim na co dzień!) czytać wiersze Baczyńskiego. Jeden z najbardziej znanych utworów poety zaczyna się od wersów ,,Znów wędrujemy ciepłym krajem, malachitową łąką morza / ptaki powrotne umierają wśród pomarańczy na rozdrożach / na fioletowo-szarych łąkach niebo rozpina płynność arkad / pejzaż w powieki miękko wsiąka, zakrzepła sól na nagich wargach”. Odniesienia do morza są częstym motywem w twórczości Baczyńskiego. My w Gdyni mamy wielką wodę na co dzień. Możemy być dumni zarówno ze swojej polskości, jak i przynależności regionalnej. Z tą dumą na ustach wejdźmy w niedzielne spotkanie, ciesząc się występem w stolicy i głośno dopingując żółto-niebieskich w drodze do sprawienia niespodzianki. Znów wędrujemy po arenach Ekstraklasy. Nasz święty klub, MZKS, będziemy przy nim aż po życia kres!